20:18

październikowe denko kosmetycze


Hej! Kontynuuję kosmetyczny tydzień. Dzisiaj przedstawiam Wam denko ostatnich tygodni. Zdominują go kosmetyki fajne, do których chętnie powrócę. Jakoś ostatnio mam szczęście i nie trafiam na typowe buble, które wyrzuca się po pierwszym użyciu. Ale zapraszam do ciągu dalszego :)


W ostatnim czasie zużyłam trzy szampony. Wszystkie uważam za fajne i z pewnością do każdego po kolei będę wracać, bo miło je wspominam. Szampon z Dove ostatnio Wam wspominałam w nieco obszerniejszej recenzji, więc teraz tylko w skrócie powiem, że jest to jeden z lepszych szamponów. Dobrze mył włosy, już niewielka ilość wytwarzała sporo piany i zauważyłam, że w duecie z odżywką z Joanny zapewniał mi czystą skórę głowy na 2-3 dni. Szampon nie plątał włosów, zauważyłam, że nawet nie potrzebowałam używać po nim odżywki ułatwiającej rozczesywanie. Szampon nie obciążył włosów, nawet miałam wrażenie, że są lekko podniesione.
Kolejny szampon z Petal Fresh. On szczególnie zapadł mi w pamięć dzięki temu, że jest produktem wegańskim i nietestowanym na zwierzętach. Pozbawiony jest wszelkich zbędnych składników, a i tak dobrze oczyszcza włosy. Nie uczula, nie obciąża, nie plącze. Za minus można uznać cenę - około 20zł.
I na koniec szampon Vianek. Tak samo fajny jak dwa pozostałe. Pozbawiony SLSów, parabenów i innych takich. Delikatnie, ale skutecznie oczyszczał skórę głowy, jednak nie na tak długo jak ten z Dove.


Suchy szampon Batiste to u mnie podstawa. Jestem oczarowana brązową wersją, a ta mnie lekko rozczarowała. Zostawiała siwe ślady na włosach, których ciężko było się pozbyć i osypywał się jak łupież z głowy. Poza tym... dawał efekt na chwile.
Farba Marion była w użyciu jakiś czas temu, ale jakoś się złożyło, że dopiero teraz ją pokazuję. Czerwone kolory nigdy się u mnie nie trzymały. Trzy, cztery umycia i wracałam do poprzedniego koloru. Ta farba jednak się nie spłukała. Dała mi piękny, bordowy kolor. Dostawałam nawet pytania, co to za marka, bo super się kolor trzymał, a to najzwyklejsza tania farba Marion ;) 


Zdenkowałam też dwa żele i tak się złożyło, że obydwa są z Isany - jeden jest o zapachu marakui, a drugi o zapachu orientalnym z ekstraktem z kardamonu. Powiem Wam, że te w tubce wypadają nieco gorzej, są mniej wydajne i chyba jakoś słabiej pachną, a przynajmniej ta wersja jakoś nie przypadła mi do gustu, była jakaś ciężka. Te klasyczne jakoś bardziej mi się podobają.


W zdenkowanej ekipie znalazły się też dwa tusze do rzęs - ten zielony z Wibo był zbyt fajny, raczej słaby. Lekko podkreślał rzęsy, delikatnie je przyciemniał i może ciut wydłużał, tyle. Rozwiązanie idealne na co dzień czy do szkoły. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że jest to tusz z niskiej półki cenowej, ale wiem, że nawet za 10zł można kupić fajny produkt.
Drugi, z Eveline już Wam wspominałam - raczej przeciętny produkt, ale dawał radę. Lekko podkręcał i wydłużał rzęski, no i okazał się być bardzo wydajny.
Zdenkowałam też puder z Wibo, chyba jeden z lepszych jakie miałam. Dawał ładne wykończenie makijażu, niwelował świecenie się, a przy tym nie zapychał. Nie czułam się też źle mając do na twarzy, co zdarzało mi się w przypadku innych pudrów.


Na koniec kulka Fa - już kolejna. Są to zdecydowanie najlepsze jak dla mnie antyperspiranty. Dają mi poczucie świeżości i komfortu, nawet gdy ćwiczę. Delikatnie pachną i nie podrażniają delikatnej skóry. Wiem jednak, że u wielu osób nie wywołuje takich zachwytów. Musicie jednak pamiętać o tym, że fakt, że u jednej osoby coś się sprawdza, nie oznacza, że będzie tak u całego świata. Wszystko zależy od naszych potrzeb i innych uwarunkowań.
Zużyłam też balsam z Wellness&Beauty. Fajny produkt, ładnie wygląda w łazience, delikatnie pachnie i całkiem dobrze nawilża. Używałam go głównie do nóg. Balsam stosunkowo szybko się wchłania i nie zostawia na ciele takiej nieprzyjemnej warstwy.
Udało mi się także skończyć olejek zapachowy. Latem rezygnuję z wszelkich olejków, świec, czy wosków, bo są dla mnie zbyt ciężkie. W chłodnie dni z kolei uwielbiam, kiedy po pokoju unosi się piękny zapach. Olejki z Pachnącej Szafy są wydajne i intensywnie pachną, a co najważniejsze, w tej woni nie czuć jakiś sztucznych aromatów. Bardzo Wam polecam.
Serum z Lab One to mój hit nad hitami. Na obszerniejszą recenzję zapraszam Was tutaj.
I na koniec mgiełka, która zbytnio mnie nie zachwyciła. Zapach był średni i niestety nie trzymał się zbyt długo na ciele.

To by było wszystko. Znacie przedstawione przeze mnie produkty? Dajcie znać. 
Pozdrawiam serdecznie!

9 komentarzy:

  1. Ja mam blond włosy więc żaden suchy szampon nie robi mi smug (że tak to określę), teraz mam z Avonu i jak dla mnie jest wystarczający ;) Moje włosy raczej się nie przetłuszczają, używam go tylko w prawdziwie kryzysowych sytuacjach ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja dla odmiany lubię kulki z Garnier :)
    mój blog

    OdpowiedzUsuń
  3. Troche Ci się tego uzbierało :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Vianek i Petal Fresh to dobry wybór, natomiast antyperspirantów typowych drogeryjnych unikam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawe denko :) Lubię naturalne kosmetyki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne denko, kilka kosmetyków kojarzę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam jedynie żel z Marakui i bardzo go lubiłam :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za to, że jesteście! Jeśli jesteś anonimem podpisz się imieniem lub przezwiskiem, będzie mi łatwiej odpowiedzieć. Proszę mnie nie zapraszać do wymian na obserwatorów i na blogi, bo zacznę gryźć.

Copyright © 2016 Staram się ogarnąć , Blogger