Hej wszystkim!
Dzisiaj mam dla Was wpis z moimi kosmetycznymi hitami roku 2017. Wpis będzie stosunkowo zwięzły, bo wybrałam tylko te produkty, po które z pewnością sięgnę znowu, czyli świetne w działaniu i o dobrej cenie. Nie przedłużam i zapraszam do dalszej części wpisu.
Płyn do higieny intymnej jest ze mną już od dłuższego czasu. Używam go czasem jako szamponu (super się sprawdza w tej roli), jako płynu do mycia twarzy (bo ma delikatne działanie) i w skrajnych przypadkach jako żelu do całego ciała. Spisuje się fantastycznie w każdej z tych ról, jest delikatny, nie wywołuje efektu pieczenia czy uczucia dyskomfortu.
Żele Cien poznałam stosunkowo niedawno, ale chętnie przystąpiłam do ich testowania. Żele z peelingiem najlepiej się u mnie sprawdziły, bo ładnie oczyszczały skórę, a przy okazji delikatnie ścierały naskórek. Ten kokosowy zrobił też na mnie wrażenie swoim zapachem. Nie był to typowy kokos, ale ewidentnie coś egzotycznego.
Kolejna rzecz to żel do demakijażu marki Tołpa. Póki co to mój hit w tej kategorii. Zmywa makijaż dokładnie, nawet ten oczu i nie wyrządza przy tym żadnej krzywdy. Ma gęstą konsystencję, więc nie potrzeba go wiele, aby rozprowadzić po całej twarzy.
W roku 2017 poznałam także maski w płachcie marki LomiLomi. Naczytałam się sporo negatywnych słów i bałam się ich użyć na swojej twarzy, ale u mnie sprawdziły się dobrze. Nie podrażniły, nie wysuszyły skóry, nie wywołały efektu pieczenia. Po ich użyciu cera była widocznie nawilżona i odżywiona, a także miękka w dotyku.
Teraz pora na zapachy. Moje serce podbiły perfumy od Joanny Krupy. Pachną subtelnie, ale bardzo ładnie i ich zapach nie ulatnia się szybko. Są świetnie zarówno na dzień, jak i na wieczór. Są takim moim wykończeniem przygotowań do wyjścia.
Poza tym dzięki siostrze polubiłam się z małymi perfumetkami, które zawierają w sobie inspiracje markowych zapachów. Posiadam kilka numerków i jeden z nich noszę ze sobą w torebce. Nie są szczególnie trwałe, ale jeśli w miarę na bieżąco się nimi psiukamy, to zapach osadza się np. na szalu i potem cały czas go czuć.
Jeśli chodzi o pielęgnację ciała to zdecydowanie stawiam na masła do ciała marki Nacomi. Są jak dla mnie najlepsze, bo świetnie nawilżają, mają dobry skład i są wydajne. Na początku ciężko mi było przyzwyczaić się do ich zbitej konsystencji, ale z czasem zaczęłam ją uważać za atut. Kosmetyki mają też ładny zapach, który utrzymuje się na skórze.
Do dłoni z kolei używam kremu marki Biolaven. To już moje drugie opakowanie i z pewnością nie ostatnie. Żaden krem nie daje mi takiej porządnej dawki nawilżenia. Regeneruje popękane dłonie i je nawilża. Wielki plus za wydajność oraz zapach.
Pora na moje odkrycia z końca roku. Zacznę od pudru do zębów. Producent obiecuje, że środek ten pomoże wybielić zęby. Używałam go po klasycznej paście do zębów, a czasem jako jej zamiennik, bo puder w połączeniu z wodą zachowuje się jak pasta. Daje ona poczucie świeżości i super oczyszcza zęby. Czy je wybiela? Sama zauważyłam minimalną różnicę. Na pewno usuwa przebarwienia po czerwonym winie.
I znany już chyba wszystkim aloes. Naczytałam się sporo dobrego na jego temat, więc sama w końcu zdecydowałam się spróbować. Używałam go jako kremu do twarzy i muszę przyznać, że dawał sobie radę w okolicach policzków czy brody, ale na czole już poniósł klęskę. Skóra była sucha i taka pozostała. Spisywał się lepiej jako maść punktowa na niedoskonałości. Przyspieszał ich znikanie i mam wrażenie, że delikatnie usuwał przebarwienia.
Na koniec coś z kosmetyków kolorowych. Zacznę od czekoladki I heart Chocolade. Jest moim absolutnym ulubieńcem, bo zawiera bardzo uniwersalne kolory na dzień i na noc. Cienie są fajnie napigmentowane i utrzymują się na powiece w zasadzie przez cały dzień. Poza tym paletka posiada lusterko, co uważam za jej wielki atut.
Inną paletką, ale zdecydowanie mniejszą jest ta od My Secret. Nasycenie tych kolorów jest genialne! Wystarczy jedna warstwa, aby uzyskać super efekt na oczkach. Poza tym długo się trzymają. Same barwy są może średnio codzienne, bo lekko się błyszczą, ale myślę, że połączone z czymś neutralnym mogą dać radę :)
Bardzo lubię też ten róż (rozświetlacz). Ładnie wygląda na policzkach, nadaje twarzy takiego zdrowszego wyglądu. Nasycenie można na spokojnie stopniować.
Na koniec tusz do rzęs od Wibo, o którym z pewnością już wspominałam. Uważam go za jeden z lepszych produktów tego typu, bo ładnie wydłuża i przyciemna rzęsy, nie sklejając ich. Jest to tani produkt, bez którego nie wyobrażam sobie dnia. Jeśli nie planuję makijażu, a nie chcę wyglądać na zmęczona, to po prostu lekko przeczesuję nim końcówki rzęs.
A cały wpis zakończę przyjemną szminką marki Rimmel. Muszę przyznać, że produkty do ust od Rimmel dobrze się u mnie spisują. Mają piękne kolory, są trwałe i nie wysuszają ust. Ta konkretna pomadka ma piękny czerwono-pomarańczowy odcień.
A co podbiło Wasze serca w minionym roku? Znacie zaprezentowane przeze mnie produkty?
Pozdrawiam serdecznie!
o ten zapach od krupy to ulubiony zapach mojejj mamy. A aloes uratował mi twarzyczkę po złuszczaniu u kosmetydczki :D Innych ulubieńców chyba nie kojarzę, ale moze na coś się skusze D
OdpowiedzUsuńPłyn Facelle też lubię, a żel aloesowy dopiero poznaję, ale póki co podzielam zachwyty nad nim :D
OdpowiedzUsuńU mnie żel aloesowy Holika Holika również trafił do hitów 2017 roku :) I muszę w końcu spróbować tego żelu z peelingiem Cien, bo od dawna bardzo mnie ciekawi ;)
OdpowiedzUsuńZnam chyba tylko maseczki lomi lomi ale mnie rozczarowały, na pewno do nich nie wrócę, bo były mocno przeciętne. Żel aloesowy muszę w końcu wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńNajwyższa pora, żebym i ja zaopatrzyła się w żel aloesowy. Kusi i nęci a jakoś nam ze sobą nie po drodze =)
OdpowiedzUsuńNo a ja jak zwykle niczego nie znam :)
OdpowiedzUsuńMuszę sięgnąć po Tołpę! :)
OdpowiedzUsuńsuper :) z biolaven uwielbiam płyn micelarny, więc myślę, że inne kosmetyki też by mi przypadły do gustu. Bardzo chętnie przetestowałabym też ten proszek wybielający :)
OdpowiedzUsuńCienie z MySecret rowniez mnie pozytywnie zaskoczyly :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę wypróbować żel z Tołpa. Ostatnio ogólnie polubiłam się z takimi żelami :D
OdpowiedzUsuńProdukty do ciała z Nacomi, żel Facelle i żele do twarzy z Tołpa to również moi wielcy ulubieńcy ;)
OdpowiedzUsuńTołpa. to również moje odkrycie w tym roku, ogólnie dużo produktów do pielęgnacji odkryłam w 2017, w końcu przyłożyłam do tego więcej uwagi :) Aktualnie przygotowuję moich ulubieńców 2017, ale tych paznokciowych ;)
OdpowiedzUsuńPłyny z Facelle używam od dawna, czasem coś nowego wypróbuję, ale i tak do nich wracam.
OdpowiedzUsuńRównież mam tą paletę cieni i jestem z niej zadowolona ;) Polecam.
OdpowiedzUsuńZnam tylko płyn facelle, ale strasznie mnie uczulił.
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy podobne gusta - u mnie tez żel i paletka mur. :) Jeśli chodzi o Tołpe to dla mnie hitem był żel do mycia twarzy, ale wylądował w zeszłym miesiącu w denku, a w nowy się jeszcze nie zaopatrzyłam :)
OdpowiedzUsuńMam, znam i lubię czekoladkę, choć karmelową. Za to w końcu kupiłam sobie ten sławny aloes :P
OdpowiedzUsuń