Hej Kochani!
Wpis miał pojawić się już w piątek, ale zajęliśmy się korzystaniem z ciepłego weekendu i tym sposobem publikuję go dopiero dzisiaj :) Niby szkoda tych paru dni, bo w zasadzie dzisiaj mogłam postarać się o coś nowego, ale stwierdziłam, że nie będę się do niczego zmuszać :)
Wydaje mi się, że jestem Wam winna wytłumaczenie, bo... w zeszłym tygodniu podjęłam decyzję, że zamykam bloga i kończę "karierę" w internetach. Gdzieś tam pomyślałam, że czas najwyższy, bo bolało mnie to, że strona istnieje, a ja jej nie aktualizuję. Na trzy dni więc Różowa Szminka funkcjonowała jako usunięta, a ja poczułam się tylko gorzej, bo miałam wrażenie, że straciłam coś, co tworzyłam przez 1/3 życia.
Powiem Wam szczerze, że blog zawsze sprawiał, że czułam się fajnie, bo miałam wrażenie, że istnieje coś, co czyni moją codzienność fajniejszą. Gdzieś tam po drugiej stronie monitora siedzieli ludzie, którzy chcieli do mnie wpaść, napisać coś, czasem zapytać i radość z tego płynąca była dla mnie niesamowita. Utrata tego sprawiła, że... gdzieś tam poczułam pustkę, a z drugiej strony wiedziałam, że fakt, że strony nie aktualizuję, nie sprawi, że ktoś codziennie do mnie zajrzy. Na szczęście z pomocą znowu przyszli bliscy :)
Dzisiejszy strój to w 100% ja :) Często stawiałam na tą sukienkę w zeszłym roku i w tym jest podobnie. Pięknie układa się na brzuchu i jest wykonana z takiego przyjemnego materiału. Wydaje mi się też, że granat to zdecydowanie mój kolor. Bohaterkę dzisiejszego wpisu znalazłam oczywiście w second handzie i to za złotówę. Dobrałam do niej różowe dodatki, chociaż przyznam szczerze, że początkowo widziałam ją bardziej z czerwienią.
sukienka - second hand
torebka - no name
buty - deezee
Przestraszyłaś mnie z tym usuwaniem bloga, kto mnie wspierał i namawiał do powrotu do blogowania, a teraz sam go usuwa?!
OdpowiedzUsuńFaktycznie pięknie Ci w tym odcieniu :) Rozumiem rozterki związane z zamknięciem bloga ;)
OdpowiedzUsuńNie ładnie tak usuwać kawałek życia, oj nie ładnie.. :P Na szczęście znów jesteś z nami :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że też nie potrafiłabym zamknąć bloga. Sukienka piękna i bardzo ładnie na Tobie wygląda :)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądasz kwitniesz. Przykro by było gdybyś zniknęła z internetu. Blogi to nasze pamiętniki, część nas. Nie ma się co dziwić, że tak się czułaś :) cieszę się, że jednak jesteś :D
OdpowiedzUsuńDobrze że blog pozostał :)
OdpowiedzUsuńOj, aż mnie przez chwilę zatkało. Nie zawsze mamy czas na blog, ale usuwać szkoda, tym bardziej że poświęciłaś mu kawałek życia :) Pięknie wyglądasz, sukienka idealnie pasuje do Twojej urody. Trzymaj się Kochana i nie stresuj nas :)
OdpowiedzUsuńPromieniejesz :D
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńDaj spokój z usuwaniem bloga... To radykalna decyzja. Gdy go masz, nawet jak długo nie piszesz, to możesz zawsze do niego wrócić. A tak to straciłabyś coś w co tyle pracy włożyłaś.
też miałam dni że chciałam już usunąć tego bloga ale masz racje tworzyło się go przez tyle lat i aż żal to wszystko zamykać :)
OdpowiedzUsuńBuziaki:*
Wracam z nową stylizacją -> WWW.KARYN.PL
Fajnie, że nie odpuściłaś jednak z blogowaniem, bo bardzo lubię do Ciebie zaglądać. Traktuj to bardziej jako relaks, a nie obowiązek pisania postów. Ja wielokrotnie miałam dłuższe (nawet kilku miesięczne) przerwy w pisaniu, ze względu na brak czasu, czy weny. Nigdy się jednak tym nie przejmowałam.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post, a w nim... relacja z Preikestolen.
Będzie mi bardzo miło jeśli wpadniesz.
Mój blog - KLIK
Pozdrawiam ♥
Szkoda kasować, choćby był tylko jeden czytelnik to warto dla niego..
OdpowiedzUsuń