20:04

Czy mogę ich nazwać rodziną?


Spory kawałek czasu temu przeczytałam wpis u Ania Maluje odnośnie rodziny. Wtedy zgadzałam się z tym tekstem, ale gdzieś tam blokowałam swoje emocje i powtarzałam sobie, że przecież rodziny się nie wybiera i trzeba ją akceptować taką, jaka jest i już. W tym roku, a w zasadzie parę godzin temu doszło do mnie, że wcale nie muszę. No bo czemu? A do tych wniosków doprowadziło mnie przesłane na facebooku zdjęcie Sylwestra Stallone na motorze z podpisem "Sylwester się zbliża". Serio? Szczerze wolę mało kreatywne "szczęśliwego nowego roku". A zwłaszcza od rodziny, która po kilku latach przypomina sobie, że przecież istnieję. 

No i potem moje myśli pobiegły dalej. Zaczęłam się zastanawiać, czy na serio osoby, którym nie chce się wysilić na taką życzliwość serio powinnam traktować jako rodzinę, czyli jako ludzi mi bliskich? No nie. Czemu mam nazywać babcią, dziadkiem, kuzynem, ciocią czy wujkiem ludzi, którzy sprawiają mi przykrość, którzy dobrowolnie się odcięli, którzy odwracają głowę, kiedy mijamy się na mieście, którzy sprawiają, że czuję wstyd czy lęk? Wydaje mi się, że jedynym powodem są te więzy rodzinne, ale jest to powód zbyt słaby.

Spora część "rodziny" nie uczestniczy w moim życiu. Nie wie, co u mnie, jak ma na imię mój narzeczony, że mam dziecko, nie zgłoszę się do nich z prośbą o radę, czy o pomoc. Nie czuję się zatem zobowiązana, żeby żywić wobec nich głębsze emocje. Są to osoby, które kiedyś w życiu spotkałam, może nawet porozmawiałam, ale ciężko mi nazywać te osoby przy pomocy tak znaczących dla mnie słów.

Od momentu kiedy zostałam mamą zupełnie inaczej patrzę na pewne sprawy. Przede wszystkim chcę być mamą, siostrą, córką czy siostrzenicą, która zasłużyła na swój tytuł. 

4 komentarze:

  1. Trudno powiedzieć cokolwiek sensownego, kiedy zna się i to nawet tylko z bloga jedną stronę. Pozostaje mi życzyć naprawienia relacji <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, ciężki temat z tą rodziną i podziwiam cię za odwagę. I tak potrafisz to napisać wprost. Ale to prawda, że jak ktoś nie chce kontaktu, to nic na siłę. czasem obcy ludzie potrafią nas lepiej zrozumieć i niż osoba z rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh znam to z autopsji!! Nie jesteś sama! U mnie się to stało po narodzinach Gabi, dlatego też się odcięłam, nie zamierzam drążyć co się stało? Widać narodziny nowego Błogosławionego Życia dla niektórych są niczym, więc i ja ich traktuje tak samo! Czas to najlepsze lekarstwo, bo stajemy się z czasem pozbawieni emocji i przestajemy czuć sympatię. Jednak pewnych rzeczy się nie zapomina! Zwłaszcza krzywd sprawionym Dzieciom i niesprawiedliwości!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja uświadomiłam to sobie już dawno temu i lżej mi się żyje :) Nie pcham się tam gdzie mnie nie chcą i sama nie zapraszam do swojego życia ludzi, którzy mają na mnie zły wpływ :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za to, że jesteście! Jeśli jesteś anonimem podpisz się imieniem lub przezwiskiem, będzie mi łatwiej odpowiedzieć. Proszę mnie nie zapraszać do wymian na obserwatorów i na blogi, bo zacznę gryźć.

Copyright © 2016 Staram się ogarnąć , Blogger