11:56

Pieniądze - droga a nie cel


Hej!
Muszę się Wam pochwalić moim ostatnim odkryciem. Kiedyś często rozmyślałam o pieniądzach, jak je zarobić, jak zaoszczędzić, jak zamknąć w słoiku i po prostu cieszyć się z tego, że są. Okropne, prawda? Wiem, że tak, ale po prostu od dziecka żyła we mnie świadomość, że pieniądze trzeba po prostu mieć, bo z nimi jest lepiej, łatwiej, wygodniej. Całkiem niedawno doszłam do wniosku, że pieniądze wcale nie są i nie mogą być celem, że są co najwyżej drogą do celu. Do ładnego mieszkania, do możliwości kupienia leków, do podróży, do edukacji. Drogą, ale nie celem!
Nie twierdzę, że nie warto zbierać oszczędności, bo warto. Nawet mała suma na koncie na czarną godzinę daje nam poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że w razie czego z głodu nie padniemy. Sadzę jednak, że czasem warto zrobić fajny użytek z gotówki i po prostu wydać ją na coś miłego. Mam wrażenie, że gdy tego nie robimy, to oszczędzanie staje się dla nas przykrym obowiązkiem, ciągłym odmawianiem sobie przyjemności.


Zgaduję, że głos zabiorą osoby posiadające dzieci, że im jest trudniej, że nie mogą sobie pozwolić na małe szaleństwa, bo... Drażni mnie takie gadanie. Znam mamy, które wcale nie oddają ostatniego grosza dziecku, tylko czasem postawią na siebie i nikomu żadna krzywda się nie dzieje. Serio. Poza tym... dla mnie takie gadanie jest trochę zrzucaniem winy na dziecko. "Nie spełniam swoich marzeń, bo mam dziecko". Czy posiadanie dziecka nie jest przypadkiem przyjemnością, największą radością w życiu? Rozumiem, że każdy chce zapewnić dziecku wszystko, kupować im zabawki, ubranka, opłacić dodatkowe zajęcia, jednak zastanówmy się, czy Twoje maleństwo na serio potrzebuje miliona zabawek? Niektóre dzieci mają ich kilka i są szczęśliwe.


Nie chcę Was też zachęcać do nadmiernego wydawania, bo przesadna nigdy nie jest i nie będzie dobra, ale właśnie do tego, abyście pieniądze traktowali jako drogę, a nie sam cel :) Sama kilka dni temu zdecydowałam, że mam chęć na buty widoczne na zdjęciu i je kupiłam. Mam chęć zafundować sobie deser na mieście, to funduję. Chcę zrobić komuś małą niespodziankę, po prostu ją robię.


Mój dzisiejszy strój jest prosty, nie przykuwa wzroku ani wzorem, kolorem, czy długościami. Stawiam na rzeczy bezpieczne, które potem nie sprawią, że będę się wstydzić, czy czuć niekomfortowo, bo spódnica podjeżdża mi do góry. Dzisiaj prezentuję się Wam w spódnicy w kratę, którą mam już ponad rok i znalazłam ją w second handzie za grosze. Do tego dobrałam luźną, beżową bluzkę. Długo nie miałam na nią pomysłu, aż w końcu stwierdziłam, że sprawdzi się właśnie do dopasowanych dołów. Do tego mam torebkę, która towarzyszy mi w ostatnim tygodniu bez przerwy. Cenię ją za rozmiar - zeszyt, gazeta, butelka wody i podstawowe wyposażenie mieszczą się bez problemu.







Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!

6 komentarzy:

  1. Ja ostatnio usłyszałam, że powinnam mniej zarabiać niż koleżanka, ponieważ ja nie mam dzieci, a ona tak. Haha, jakby wypłata była zależna od posiadania dzieci a nie kwalifikacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna spódniczka :) Ludzie mają różne wyobrażenia o wydawaniu pieniędzy. Dziwią się, że ktoś kto ma dzieci dba o siebie, inwestuje w siebie, jakby to było złem wcielonym :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To chyba nie kupię synowi tej zabawki. Z drugiej Strony Jak nie kupię, to dalej nie będzie miał się czym zająć i będzie na mnie wisiał.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę za droga jak dla mnie

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za to, że jesteście! Jeśli jesteś anonimem podpisz się imieniem lub przezwiskiem, będzie mi łatwiej odpowiedzieć. Proszę mnie nie zapraszać do wymian na obserwatorów i na blogi, bo zacznę gryźć.

Copyright © 2016 Staram się ogarnąć , Blogger