21:24

Dobra rada? To ja podziękuję



Cześć wszystkim! 

Minęła dopiero połowa stycznia, a ja mam wrażenie, że zaraz skończymy miesiąc. Może dzieje się tak dlatego, że co nieco udało nam się w tym czasie zrobić, wprowadzić pewne zmiany i postawić pewne kroki, które mają nas zaprowadzić gdzieś dalej. Zależało mi na tym, żeby zacząć wcześniej wstawać, bo uwielbiam ciszę z rana. Jestem na takim etapie życia, że możliwości wypicia herbaty pod kocem w ciszy cieszy mnie bardziej niż nowa torebka. Żeby to zrobić muszę niestety zmusić się do tego, by wyjść spod kołdry około godziny 6. Mam wtedy dla siebie około półtorej godziny, a w jej trakcie potrafię zrobić sobie herbatę, wziąć prysznic, zadbać o twarz, uszykować śniadanie i posprzątać zabawki z podłogi (robię to tylko po to, by za parę minut znowu na nią trafiły, ale takie są uroki posiadania dwójki małych dzieci). Lubię ten czas, bo najłatwiej mi się wtedy myśli i jestem w stanie te myśli dokończyć. Ustalam sobie plan działania, skupiam się na potrzebach swoich i najbliższych i chociaż śpię krócej, mam zdecydowanie więcej energii i motywacji do działania. 


Jestem akurat po lekturze całkiem przyjemnej książki pt. "Przypadki czterdziestolatki". Do 40stki trochę mi zostało, ale i tak podeszłam do tematu z otwartą głową  uważam, że zawarte zostały w niej wskazówki i historie bliskie sercu i młodszych kobiet (do mnie totalnie trafiały fragmenty związane z rodziną i gonieniem za czymś, co nie jest warte tego, aby za tym gonić). Na pewno mogę stwierdzić, że im człowiek starszy tym mądrzejszy i jest to prawda znana nie od dzisiaj. Z wiekiem przybywa nam doświadczeń, wspomnień, momentów gorszych i lepszych, wyciągniętych wniosków, ale też samoświadomości. Dzisiaj mając lat prawie 28 mogę stwierdzić, że hasło powtarzane przez niektóre starsze osoby, aby serdecznie dziękować i przyjmować rady jest absolutnie głupie. Łączy się ono oczywiście jeszcze z powiedzonkiem, aby jednym uchem wpuszczać a drugim wypuszczać, które również uważam za idiotyczne. 


Skupię się najpierw na pierwszym i zaznaczę na wstępie, że wcale nie uważam się za osobę wszechwiedzącą, która z góry gardzi radami osób starszych. Tak NIE JEST. Wiem, że brakuje mi często doświadczenia albo wiedzy, ale umiem wtedy, gdy uznam to za potrzebne, poprosić o pomoc, wsparcie czy poradę. Serio! Ba, nie raz, nie dwa, nie trzydzieści o nią prosiłam. Jestem jednak też osobą, która chce pewne rzeczy sprawdzić sama. Co z tego, że się sparzę? Muszę, bo właśnie dzięki temu wyciągnę lekcję i nauczę się, co jest dla mnie dobre a co złe. Niestety ale dochodzę do wniosku, że za wszechwiedzące uważają się osoby dzielące się z nami radami bez wyraźnej prośby i często robiące to w sposób dość nachalny. Ba, doświadczam czasem tego, że ktoś stoi nade mną i czeka, aż zrobię tak, jak mi "poradził". Szkoda tylko, że bywają (i to często) rady totalnie nietrafione, bo to co sprawdza się u jednych, oblewa egzamin u drugich. Szybki przykład pierwszy z brzega. Szumiś - miś mający na celu uspokoić dziecko i pomóc mu zasnąć. Od kilku mam słyszałam, że nie ma nic lepszego i muszę kupić. Nie kupiłam, ale takowego misia dostałam i co? Stwierdzam, że to po prostu droga zabawka, która moje pierwsze dziecko irytowała. To oczywiście głupotka, ale chciałam tylko pokazać, że nie ma rozwiązań uniwersalnych. 


Zauważyłam, że czasem ludzie poprzez te "dobre rady" chcą troszeczkę kierować naszym życiem, a na to absolutnie nie wyrażam zgody. Tutaj też mogę podać przykład. Parę lat temu usłyszałam, żeby absolutnie nie kupować domu, bo to tylko kłopot. Dalej pojawił się ciąg dalszy, jak powinnam pokierować dalszym życiem, żeby było dobrze. Problem leży jednak w tym, że to osobie radzącej byłoby wówczas dobrze, a nie mnie. I tutaj może przejdę do reakcji co niektórych na naszą niechęć co do porad. Najczęściej jest to po prostu oburzenie, bo jak można się tak zachować, skoro ktoś tutaj z sercem na dłoni do nas wychodzi, a my tym gardzimy. Znam sporo osób wychodzących z założenia, że cały świat czeka na ich opinię i, że wręcz musi być wdzięczny za jej przedstawienie. Niestety sama nie umiem uśmiechnąć się i podziękować za nieproszony prezent. 


Bardzo nie lubię też stwierdzenia, żeby jednym uchem wpuszczać, a drugim wypuszczać albo, żeby nie słuchać. Niestety nie mam takiej umiejętności, aby wyłączać się w odpowiednim momencie. To co usłyszę, trafia w jakimś stopniu do mojego mózgu i zostaje przeanalizowane. Fakt, pewne rzeczy za bardzo mnie pochłaniają, ale taką już mam naturę, dlatego staram się, jak tylko mogę, unikać ludzi, którzy mówią zbyt dużo na niewskazane tematy. Ba, zdarza się, że przy okazji sprawiają mi przykrość. Za to jednak już autor słów nie bierze odpowiedzialności. Nie bierze też za złe podpowiedzi. Najczęściej ludzie po prostu wzruszają wtedy ramionami albo wypierają się, że coś powiedzieli. 


Trochę się rozpisałam, ale jest to taki temat, który już dawno temu chciałam poruszyć, ale coś ciągle nie było okazji. W końcu natchnęła mnie do tego Królowa Lumpeksów (w razie czego polecam profil). Ona chyba jako pierwsza pokazała mi, że na serio można nie chcieć rad i nie czuć się winnym. Ba, że można od razu zaznaczyć, że ma się z czymś problem, ale absolutnie tych rad się nie pragnie. Nie znam jej osobiście, ale mam wrażenie, że lepiej jej się tak żyje. Mnie z masą wskazówek, uwag, podpowiedzi itp żyło się lipnie, bo ciągle je analizowałam i chcąc nie chcąc szłam za nimi, zamiast postawić na swoje własne wybory. 





Pozdrawiam serdecznie! 

6 komentarzy:

  1. Przeczytałam dokladnie cały wpis,lepiej bym go nie ujęła, czytelnie i na temat pozdrawiam ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Niektórzy po prostu nie mają swojego życia albo chcą żyć naszym życiem, stąd też ich "złote" rady od których ciśnienie rośnie i nawet kawa nie potrzebna.

    OdpowiedzUsuń
  3. ojeny, pomysl ze wstawaniem wczesniej jest boski, ale moja córa ma tak, że śpi tak dlugo ile ja haha wiec jestem pewna, ze jesli wstane o 4 to ona tez ;D
    a co do rad, jezu rozumiem.. dopoki nie urodzilam dziecka nie mialam pojo co to sa dobre rady... masakra pierwsze wizyty tesciow i juz sie nasluchalam haha

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znoszę, gdy inni ludzie próbują z całego serca narzucić swoje zdanie... Owszem, można podzielić się swoim doświadczeniem, spróbować pomóc, ale NIE NARZUCAĆ! Wiadomo, że ani Ty ani ja nie jesteśmy wszystkowiedzące jak to zresztą ujęłaś też we wpisie. Ale mimo wszystko to nasze życie, nasze doświadczenia, nasze wspomnienia. Najlepiej człowiek uczy się na swoich własnych błędach. Musimy życie przeżyć po swojemu :)
    Bardzo ładna stylizacja i bardzo promienny uśmiech! :)
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Często niestety ludzie swoimi radami próbują wymusić na nas określone zachowania :P Też mam alergię na tego typu akcje ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Słuchanie rad potrafi wyprowadzić z równowagi, wcale Ci się nie dziwię. Róbcie swoje i nie dajcie się. Dom sama bym chciała, niestety dla mnie za późno. Nie dałabym rady sama tego wszystkiego ogarnąć. Wy jesteście młodzi, dacie radę :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za to, że jesteście! Jeśli jesteś anonimem podpisz się imieniem lub przezwiskiem, będzie mi łatwiej odpowiedzieć. Proszę mnie nie zapraszać do wymian na obserwatorów i na blogi, bo zacznę gryźć.

Copyright © 2016 Staram się ogarnąć , Blogger