20:51

Nowy etap

 


Hej! 

Przepraszam z góry, ale dzisiaj do wpisu dorzucę zdjęcia z zeszłego roku. Lubię je jednak. Lubię je, bo kojarzą mi się z początkiem dosyć ważnego okresu w naszym życiu. W momencie zrobienia tych zdjęć byliśmy po wizycie u doradcy kredytowego. Nasza droga od spotkania do kupienia domu nie należała do prostych i szybkich, bo zajęła.. 10 miesięcy. W którymś momencie już zwątpiłam i wtedy... dostałam telefon, że mamy to. Mamy kredyt=mamy domek. 

Teraz mogę się pochwalić, że tworzę wpis z własnego domu. Po prawdzie tworzę go siedząc na plastikowym krzesełku otoczona masą toreb i kartonów, ale to nie jest istotne, bo wiem, że w którymś momencie etap wprowadzki będzie zakończony. Usiądę wtedy na wymarzonej granatowej kanapie, gdzieś będzie grała muzyka ze starego sprzętu, a ja zapewne zacznę się zastanawiać, gdzie posadzić truskawki, a gdzie pomidory. 


I chociaż przede mną jest co najmniej miesiąc świadomości życia z kartonami, bałaganu i oswajania się z nowym miejscem, to wiecie to przeraziło mnie najbardziej? Myśl o tym, że nie będę mogła swobodnie wyjść do sklepu. Serio! Byłam przyzwyczajona do tego, że w każdej chwili ubieram córkę i idziemy do Biedronki, Empiku czy lumpa, a teraz utknęłyśmy 24km za miastem bez sklepu w zasięgu wzroku. I jak mi z tym? Świetnie :) Ba, nawet sama z siebie rezygnuję z wypadu do spożywczaka. Możliwość wyjścia na taras z kawą rekompensuje wiele :) 
Ogólnie doszłam do wniosku, że cierpię na przesyt wszystkiego, dlatego dałam sobie szlaban na zakupy. Ale o tym już innym razem. 



1 komentarz:

Bardzo dziękuje za to, że jesteście! Jeśli jesteś anonimem podpisz się imieniem lub przezwiskiem, będzie mi łatwiej odpowiedzieć. Proszę mnie nie zapraszać do wymian na obserwatorów i na blogi, bo zacznę gryźć.

Copyright © 2016 Staram się ogarnąć , Blogger