Hej!
Tak jak obiecałam jakiś czas temu, publikuję dziś ulubieńców 2016 roku. Nie jest ich dużo, pewnych kategorii brakuje, ale stwierdziłam, że wstawię tylko to, co wywołało u mnie prawdziwe wow.
Jeśli coś testowałam z tym roku ze szczególnym upodobaniem, to na pewno były to szminki. Sprawdzam różne kolory, firmy, ale też typy. Ostatecznie z pięćdziesięciu kilku sztuk wybrałam złotą piątkę. Teraz czatuję na promocję, aby móc zaopatrzyć się w pozostałe kolory akurat tych produktów.
Na zdjęciu widzicie: GR numerek 04, Lovely numer 2 i 1, Bell numerek 4 oraz GR numer 32.
Szczotce Tangle Teezer miałam poświęcić oddzielny wpis, ale ostatecznie się nie złożyło. Często spotykam się z opinią, że nie warto wydawać 30zł na szczotkę do włosów, bo przecież w byle markecie można kupić inną za 5zł. Fakt, można. Jednak moim zdaniem warto wydać nieco więcej pieniążków właśnie na TT. Daje nam ona niesamowity komfort czesania. Możecie zapomnieć o rwaniu włosów, czy nawet bólu związanym z rozczesywaniem włosów po kąpieli.
O Invisibobble i myjce do twarzy z Rossmanna już wspominałam w innym wpisie, więc zostawiam Wam po prostu link do niego KLIK i KLIK.
Odżywka Radical z firmy Farmona to jedno z moich lepszych odkryć. Uwielbiam ten produkt i w zasadzie nie sięgam już po inne. Bardzo dobrze działa na moje włosy i ułatwia ich rozczesywanie.
Mgiełka Jantar z tej samej firmy to mój drugi ulubiony produkt do włosów. Spotkałam się wcześniej z opinią, że jest słaba i, że nie umywa się np. do wcierki i przez to nastawiłam się do niej lekko negatywnie. Produkt musiał wybronić się sam swoim działaniem i tak też zrobił. Używam jej regularnie po każdym myciu. Spsikuje włosy, a rano pięknie się błyszczą.
Balsam do ciała z Isany to coś, czego długo szukałam. Marzył mi się produkt, który szybko się wchłonie, nie pobrudzi piżamy i nie wywoła pieczenia. No i w końcu go znalazłam.
Z kremem Soraya na początku się nie polubiłam. Wydawało mi się, że zamiast pomagać, tylko dodatkowo mi szkodzi. Po jego użyciu skóra piekła, a rano była ściągnięta. Stwierdziłam jednak, że dam mu szansę, bo przecież to wcale nie musiała być jego wina. Z biegiem czasu zauważyłam, że moja skóra się z nim polubiła. Dobrze ją nawilża, nie zapycha i radzi sobie nawet w ekstremalnych sytuacjach.
O ile roku 2015 rządziły perfumy Heat Rush, tak 2016 został podbity przez Green Tea Elizabeth Arden. Pachną niesamowicie świeżo i przyjemnie. Nie jest to żaden ciężki zapach, kojarzący się z elegancją, a raczej coś rześkiego, orzeźwiającego.
Recenzję wazeliny kosmetycznej znajdziecie TUTAJ, dlatego skupię się na kremie do rzęs z L'biotici. Nie używałam go regularnie, a i tak zauważyłam jego efekt. Rzęsy są wyraźnie dłuższe, gęstsze i ciemniejsze, na czym szczególnie mi zależało. Produkt jest bardzo wydajny, używam go od kilku miesięcy i wcale się nie kończy.
To wszystkie perełki 2016 roku. Znacie je? Lubicie? Czy jeszcze nie miałyście okazji wypróbować?
Pozdrawiam serdecznie!
Widzę, że również u Ciebie króluje mat na ustach :)
OdpowiedzUsuńpiękne odcienie
OdpowiedzUsuńGR kusi. Znam Jantara :)
OdpowiedzUsuńTT też mam. Kojarzy mi się z jeżem, moja wersja jest czerwono- fioletowa i wszyscy się śmiejemy, że to powypadkowy jeż, taki czarny humor. Jednak wolę mojego "dzika".
OdpowiedzUsuńNa poważnie, to podziwiam ilość szminek, dla mnie matowe szminki to pomyłka. Czekam na odwrót w modzie ;)
Perfumy mam takie (w dwóch wersjach) i kocham je, kocham absolutnie kocham! Będąc nastolatką zakochałam się w trawie cytrynowej na zabój i ta miłość trwa do dziś. Są po prostu cudowne. Dostałam na gwiazdkę i teraz używam cały czas.
Gdzie można kupić krem do rzęs?
Całuśne te szminki i błyszczyki ;) ❤
OdpowiedzUsuńJantara właśnie ostatnio kupiłam na próbę ;) GR uwielbiam, ale spróbuj sobie tych w płynie :)
OdpowiedzUsuńNa pewno niektóre wypróbuję na sobie :)) pozdrawiam serdecznie :) woman-with-class.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNa pewno niektóre wypróbuję na sobie :)) pozdrawiam serdecznie :) woman-with-class.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNa pewno niektóre wypróbuję na sobie :)) pozdrawiam serdecznie :) woman-with-class.blogspot.com
OdpowiedzUsuńpomadki lovely u mnie również są numerem 1 ;)
OdpowiedzUsuńPomadki w kredce GR to must have mojej kosmetyczki. Uwielbiam kolor 18 i 10. Bez TT nie wyobrażam sobie życie. Invisibobble zdegradowało wszystkie inne gumki do włosów. Balsam z Isany odkryłam przypadkowo w tym miesiącu, ale coś czuję że będzie częstym gościem w mojej łazience. Kusi mnie krem do rzęs z L'biotici. Chyba to będzie mój kolejny zakup.
OdpowiedzUsuńPomadki i kredki z GR tez uwielbiam i na mojej liscie ulubiencow roku tez na pewno by sie znalazly! :)
OdpowiedzUsuńZnam tylko produkty GR - pomadkę w kredce oraz matowe pomadki w sztyfcie. Bardzo kuszą mnie te w płynie, ale jeszcze nie miałam okazji nabyć :D
OdpowiedzUsuńGolden Rose to też zdecydowanie mój ulubieniec:)
OdpowiedzUsuńJantar też bardzo lubię i pomaga mi :)
OdpowiedzUsuńIsanę uwielbiam! Bardzo niedoceniona marka, a świetna!
OdpowiedzUsuńZnam oba produkty do włosów już od dawna... i oba bardzo lubię. Wazelina z tej konkretnej firmy to jedno z moich ostatnich odkryć i jestem nią zachwycona! To zdecydowanie mój kosmetyczny hit :)
OdpowiedzUsuńPomadki mnie kusza:)
OdpowiedzUsuńWWW.KARYN.PL
Pomadki z Lovely miałam i ja :-)
OdpowiedzUsuńTeż mam takie kredki z GR ze 3 ale nawet nie pamiętam numerów kolorków ;)
OdpowiedzUsuń